I to w zasadzie wszystko, co chcę napisać o tym filmie. Bohaterka wspomni dwa razy, że matka jej nie wychowała i była zdana na siebie. Wspomni kilka razy stare filmy amerykańskie, które lubiła. Wspomni, że Big Lebowski pił White Russian. A tak to cały film siedzi na aplikacji do randkowania i chodzi na randki. Z nudystą, z młodym, ze starym i w końcu trafi na typa, który też oglądał "Big Lebowski". The End.
Ogólnie to chyba film zrobiony przez team marketingowców, którzy dostali zadanie realizacji filmu dla kobiet po 50., w którym bohaterka nadal jest atrakcyjna i może znaleźć miłość swojego życia. I nic więcej. Tyle dostarczyli, z całą pewnością.